Bo u chłopa...
Rodzina rzecz święta. Bo w rodzinie to nie zginie, w kupie raźniej, bo najlepiej to na zdjęciu. Znacie takie powiedzenia? Można jeszcze je mnożyć jeśli nie dzielić. Ale nie tylko temat tyczy się rodziny. Wystaczy że masz ; zafirankowców 'osiedlowy monitoring by twoje życie nabrało kolorów, rumieńców, bo jak sie okazuje twoje życie tak nudne jak flaki w oleju, nabiera tempa i w dosłownym znaczeniu tego słowa, kazdy żyje nie twoimi sukcesmi, żeby tylko! ale podtknięciami, patrzą i oceniają , kiedy znowu coś jebnie i to w posadach, kiedy się przewrócisz, kiedy ci się nie uda, ZNOWU! zobaczą cię w ciężkiej depresji, desperacji, mają nie tylko o czym mówić, ale jakiż mają zaciesz, jaki banan na ustach, jaki dobry humor. Zawsze starałam się trzymać na uboczu, od wścibskich oczu, bo z oczu to i z serca, nie mówić o sobie za dużo, bo co ja tam mam do powiedzenia, nie pokazywać się zbyt często, nie wychylać, nie wskazywać, być cichą ciemną, atrybut małomiasteczkowego zaciekawienia. Plota goni plotę, komentarz goni komentarz, opinia goni opinię, ale tak się nie da, gdyż skoro posiadasz bloga, jeśli prowadzisz się w social media, jesteś osobą publiczną. Każdy Twój wpis , to płachta na byka, na ciebie bo podajesz im temat, wbijają ci hejt między łopatki, a to dolewa oliwy do ognia. Twoja szanowana pasja staje kołkiem w gardle tych co siedzą na ławeczce i tylko świrują, temat dnia, JA! jak wyszłam ubrana, co powiedziałam, co zrobiłam, co kupiłam, jakie są moje poglądy, gusta, style, co w trawie piszczy. Ot jestem sławna, mam swoich małomiasteczkowych stalkerów, hejterów, zazdrśników, zawistników, kto ich nie ma. Nie zyjemy raczej na bezludnej wyspie, nie jestem anonimowa, w Dużym Mieście jak najbardziej, nikt się niczym i nikim nie interesuje, sąsiad sąsiada nie zna, nie wita się, unosząc nonszalancko brew zdziwienia, na co komu zażyłość społeczna? Tak jest bezpieczniej. Mój dom, moja twierdza, i wara kazdemu kto chce coś dodać. Natomiast jeśli nie obcy obrobią ci dupę, zrobi ci rodzina. Co z tego że sami maja kłopoty z synem, z córką, że sami mają problemy finansowe, długi, ale jesli u ciebie dzieje się coś lecą na łeb i szyję z dobrymi radami, bo powinnaś, bo musisz, bo ja na twoim miejscu to bym zrobiła tak i siak, a co by było gdyby...znacie to? Dochodzi flaszeczka, rozwiazuje się jezyk, stajesz sie otwarty, szczery, prawdomówny, zaczynasz sie zwierzać, nigdy byś siebie nie podejrzewał o takie zachowanie. Domownicy zaczynają wskazywać paluszkiem Twoje błędy, sypią radami jak z rękawa, a goscie siedzą i milczą,łykają jak kaczka chleb i czujesz jak coś w twobie rośnie, jak zaczyna sie warzyć, jak chce ci się rzygać, bo chciałas się wygadać, pragnęłaś zrozumienia, wsparcia, a tych poniosła fala wyobraźni. Rośnie ci gul, poczucie winy bo się odkryłaś, powiedziałaś coś co powinno siedieć w Tobie na długo, nie wychylać się, wypłynęło, w pijackim zwidzie. A sami zapomnieli, nie pamiętają że pod dachem ukrywają bandziora który to wychowany na cycu z łapami do nich leci, ustawia, pyskuje, knuje, kłamie. Ale u nich to jest temat zamknięty, nie ma problemu, jest cacy, jest miodzio, nie ma się do czego przyczepić. Dlaczego nikt nie otworzył mi oczy wcześniej? nie zadeklamował swoich racji, prawd wobec moich wyborów, dlaczego potrzeba procentów by dowiedzieć się ile znaczę dla innych, najbliżzych, zamiast się wspierać, wspólnie trzyamć sztamę, my uprawiamy boks. Przepychanki słowne, mieszanka plityczno wychowawcza, skupienie się na mnie, a dla czego na mnie? bo się córce podwinęła noga, bo poczęła isć drogą zbuntowanych, bo się pogubiła, teraz mam słuchac wykładów, ze za wszystkim co złe stoją, odpowieadają rodzice, bo pozwolili, a sami nie pozwalaja, choćby dla świętego spokoju? Czego nie rozumieją? łatwo dawać dobre rady, stajemy się psychologami innych problemów, bo one nas nie dotycza, nie dotykają osobiście, jesteśmy mądrzy, bo my byśmy nie pozwolili, nie uczynili z życia naszego dziecka zrobić ser szwajcarski. Czyżby? Myślę że oni są jeszcze przed faktem, który rośnie jak drożdże na placek, wyrasta powoli by wybuchnąć w ostateczności, ale to musi nabrać tempa, akcji, powoli aż popłynie i się zatraci. My mamy to za sobą i teraz może kilka słów o asertywności. Nie mam jej, nie posiadam, nie posiadałam, można śmiało mnie wykorzystać, podejśc i zabrać to co im się nalezy, tacy byli przyjaciele przez wielkie p. Kto nigdy nie chciał mieć przyjaciół, być częścią grupy, elity, choćby osiedlowej zgraidzieciaków, mieć przyjaciółkę, psiapsiółkę której można było się zwierzyć, i wice wersa, liczyć na nią, na jej zaufanie...a potem dowiadywałam się lub poczułam na własnej skórze że byłam potrzebna, wykorzystana, a kiedy tak mnie klepano po moich chudych plecach, ja rozłam w ich oczach jako ta która zasłużyła na miano przyjaciółki, bo pomogłam, bo się postarałam, bo zasłużyłam...do chwili kiedy ta osoba uzyskała to o co walczyła, a potem telefon milczał, adres się zmieniał w raz z byciem nie osiągalnym i nagle kiedy spotykałaś ją na mieście ona tłumaczyła że nie spotka się teraz bo nie ma czasu, wymijająca gadka szmatka, oczka latające tu i tam, fałsz który jak dym ulatniał się w raz z wydechem w zimową noc tworząc opary mgły. I ta żenada, i wyrzuty sumienia, bo ja miałam wyrzuty sumienia, pytałam siebie: co ja zrobiłam nie tak, dlaczego uciekła ode mnie? Bo mało że była głupia, to ja byłam ślepa, jeszcze trochę a bym wylizała dupę byleby zostali, nie odchodzili, nie zostawiali mnie samą...Opamiętanie pzyszło z czasem, kiedy zozumiałam do czego im byłam potrzebna, jako maskotka, do tego posiadająca kasę, stawiałam, kupowałam, pokrywałam koszty długów, a gdzieś tam słyszałam że no cóż, nie mają nikogo na kogo mogliby liczyć. Oni się użalali nad sobą, nad brakiem przyjaciół, osób zainteresowanych swoim beznadziejnym życiem, że zawsze są sami, z nikąd pomocy...dziś obserwuje potyczki słowne na portalach i dziięsię tym którzy jeszcze pocieszają, starają sie znowu im wejść w dupę...za pożyczkę bez wrotną, za niby dobre słowo okroszonę zakupami...nie potrzebuję takich w koło siebie, pustych słów, zlepek frazesów, nic nie znaczacych liter sklecionych na prędce...Ale rodina powinna się wspierać a nie ganić, ganią za politykę bo podzielasz taką stronę a nie ich, bo masz inne zdanie, wychowanie wobec dzieci, bo słuchasz innej muzyki, bo kochasz ksiażki, ale na prawde kręci cię ta literatura? A potem jest słwootok, przekrzykiwanie się, bo każdy w takiej sytuacji broni własnych poglądów, wartości po kilku setkach, wychodzi wrażliwość na wszystko...ta zajebana empatia która cię drażni, bo jak oni kochają zwierzęta to ty w ogóle nie masz pojęcia o zwierzakach, kiedy zaczynasz temat o tym że cię boli, ale jak ją boli, to ciebie nigdy nie bolało...po co za tem się odzywać, słuchać, drążyć temat...coraz częściej w tym towarzystwie czuję się wykluczona, bo pracuję jako robol, a teraz jestem dodatkowo bezrobotna, co nie jest atutem i powodem dodumy, oni robią kasę, byli tu i tam, widzieli to i owo, kupili ten tego, poczuli majonez z musztardą, a ty jesteś jakaś inna, wykluczona, gorsza, bo odstajesz nawet w słownictie. Tylko dupy Kardiaszanki nie ma bo mózg dawno spóchł. Kiedy słuchasz o błedach swoich wychowawczych, o wadach swojej latorośli to już nie masz wyjścia jak spuścić głowę albo wyciągnąć maczetę. Wyjechałam z tamtąd rzegnając sie na długo potem i niech sobie zyją w tym własnym bagnie uważając za prestiż i luksus. Ja zabrałam ispakoałam do swojego plecaka marzeń to co uważam za swoje zabawki, strerte chorych marzeń i wrócilismy do domu. Powiedzmy do domu...mieszkania 51m kwadratowych, wynajmowanego w którym poprzez moje dziwactwa, nawyki i przyzwyczajenia staje się ciasnym, nie własny kątem, ale ile jest takich jak nas? Ktosiek czuje się swobodnie, Mały ma szkołę, kolegów i swoje światy...mimo wszystko jesteśmy razem, od przezło dwadziescia lat, tworzymy ułudęrodziny, sklejamy nadpęknięcia, ale chyba nic nas nie rozdzieli, żadna inna dupa, bo i to przerabialiśmy. Był motyw, jeden ale jakże odcisnął piętno na zaufaniu, na naszych relacjach, kłamstwa nigdy nie popłacą. Dziś on wie że drugi raz nie dostałby szansy. Ale z innej beczki. Stworzyliśmy bezpieczną opokę i tkwimy w niej do upadłego.