Awans.
Jestem zaprogramowany na sukces.
Awans. Jak to dumne brzmi prawda? jak ja się cieszyłam, w pewien piekny, słoneczny poniedziałek, kiedy to zostałam postawiona przed faktem dokonanym, kiedy ta wielka NIESPODZIANKA, spadła na mnie, na łeb i szyję, niespodziewanie, normalny szok i zaskoczenie, bo kto by się spodziewał, nie ja! Ja jako pracownik produkcyjny, pracowałam, owszem rzetelnie, jak mróweczka, popierdzielałam jak robocik, nauczona milcząca, brałam wszystko na garb po to by nie widzieć jarzma bezrobocia, a każdy opłaty posiada, dzieci jeść chcą i nie tylko! mają potrzeby! o wierzcie mi, wielkie, OGROMNE! nie kończaca się historia próźb i błagań, bo mamo! ja chcę, ja muszę, kupisz?! teraz, zaraz, natychmiast! Skąś trzeba brać, nie od dziś wiadomo i wiemy że z pustego to i Salomon nie naleje, więc zawsze pracowałam bo bałam się - nie bójmy się tego słowa - bezrobocia, siedzenia w domu i patrzenia się w pustą przestrzeń, w pusty portfel, w puste konto, bałam się pustej lodówki, nie zapłaconych rachunków, zawsze bałam się obrazu głodnych dzieci, a co za tym idzie szerzącej się patologii. Skąd takie przeświadczenie o tych obawach, może zbyt długo napatrzyłam sie na życie moich koleżanek które wolały brać pieniądze od państwa, tę jałmużnę niż zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Zawsze według nich było jakieś ale! Ale bo...posiadaly worek z którego wysypywały swoje spostrzeżenia do pracy, że jeśli już poszłyby do roboty to w godzinach najlepiej od ósmej do czternastej, płaca ponad trzy tysiące, zero obowiązków, zmęczenia, z wieloma gratyfikacjami, a takiej jak wiadomo i ze świeczką nie znajdziesz. Piszę tutaj o osobach które są bez wykształcenia wyższego. Ja też nie posiadam i dlatego ten szok był uderzający, ta radość przedwczesna, ten prezent zaskakujący, bo czy to możliwe, czy to się dzieje na prawdę, serrio?! Zapytacie, to czego dokonałaś, jakiej to odkrywczej rzeczy, co żeś uczyniła że postanowili cię tak skopać, uraczyć nowymi obowiązkami. Bo Awans to jedno, kilka nowych , nie znanych cyfr na aneksie, to podwyżesznie statusu z pracownika produkcyjnego czyli - nie bójmy się tego słowa - robola - na pracownika umysłowego. Ja tam zawsze wierzyłam w siebie, ze jestem bystra, że uczę się pilnie, że potrafię być jak wielbłąd i zawsze mnie rajcowało że potrafię unieśc to przed czym inni uciekali, taka karma, natura, możecie uważać że ambitna ja, pojętna, lub co gorsza, wscibska bo chcę wiedzieć więcej, niż przeciętny obywatel, wtykałam nos tam, gdzie inni uciekali, bo po co się wychylać, lepiej potem narzekać, pluć na państwo, firmę, na pracę, zmieniać ją po raz enty i dziesiąty, zawsze było jakieś ALE. Ale to była moja szansa, jedna na milion, gdybym zaczęła mysleć, analizować, gdybym poczęła wyciągać nitki z jednej nie wiadomej, to by mnie tam nie było, nie zaczęłabym nowego - po raz któryś - bo strach by miał WIELKIE OCZY, nerwy by mnie zerzarły i stres. A tak, poszłam, zapukałam, powiedziałam, oklepałam się jak lala malowana i proszę, mam stanowisko, stół zawalony, komputery, programy, czarna amba. Teraz mogę wyć do woli. A co mi tam. Kto bogatemu zabroni. Postaw się a zastaw się bo mi się zachciało - stanowiska, opuszczenia hali produkcyjnej, to mam pomieszczenie najnowszego labolatorium, robie analizy, próby, badania i ta cisza jak makiem zasiał, nikt do nikogo gęby nie otworzy, jakby słowa były zakazane, jakby nie było tematu. Skupienie najwyższych lotów, czacha paruje od liczb, wyliczeń, oczy palą żywym ogniem od wpatrywania się w monitor, ile można słuchać disco polo? Ale mam Awans, jak to dumnie brzmi. Uczę się, pochłaniam hektolitry stresu, które wypływa ze mnie, staram się, a to pomaga mi wierzyć ze ta droga jest dobra, uczynna i starannie dobrana, nie ma nic za darmo, za free. Czy po dwóch miesiącach mogę powiedzieć i powielać pseudo mądre cytaty o samodoskonaleniu się? Mam wrażenie że stoję w miejscu a oczekiwania moje były błędnie interpretowane.